czwartek, 9 grudnia 2010

looking out the window.

'I live in an apartment on the ninety-ninth floor of my block
And I sit at home looking out the window
Imagining the world has stopped'

Poniżej druga część porannej współpracy z Klaudią w charakterze modelki i Ewą - wizażystką.
Tym razem zrobiło się kwieciście.

sobota, 4 grudnia 2010

early morning.

'Early morning
Eight o'clock precise
Is see the lonely August sun rise


Say you know
You will
Move me like you do
Out on the fields...
I'm waiting the whole night through
Early morning'


Od jakiegoś czasu chodzi za mną ta piosenka i odejść nie chce.
Wspomnę jeszcze tylko iż pozowała Klaudia, którą umalowała Ewa.
Dziękuję za miły zdjęciowy poranek. Co prawda nie od eight o'clock, ale jednak :].



czwartek, 2 grudnia 2010

someday we will shine.

Ponownie zaglądam do krainy zwanej szuflandią. Właściwie powinnam zaprzestać tego procederu i wziąć się za coś nowego. Jednak póki co ponownie przedstawiam Justynę, która przybyła do mnie ze świetną starą bluzką. Ja spróbowałam wyczarować włosy, makijaż no i zdjęcia.

wtorek, 30 listopada 2010

little earthquakes.

I ostatnia już część sesji dachowej podczas której chyba pozbyłam się lęku wysokości (zobaczymy na jak długo :]). Z kolei Monika udowodniła, że w szpilkach da się biegać na każdej wysokości. Ponadto jeszcze raz serdecznie dziękuję za pomoc Asi.

poniedziałek, 29 listopada 2010

back in the U.S.S.R.

'Well the Ukraine girls really knock me out
we leave the West behind
And Moscow girls make me sing and shout
That Georgia's always on my mind.


I'm back in the U.S.S.R.
You don't know how lucky you are boys
Back in the U.S.S.R.'


Ponieważ, jak widać za oknem, zima rozpoczęła się na dobre, postanowiłam przypomnieć zeszłoroczną sesję z Justyną.
Akcja tym razem toczy się nie w Krakowie - a Kaniowie. W drodze przez zaspy dzielnie towarzyszył nam Kurczak, tachając nasze tobołki, trzymając blendę i udzielając nam wsparcia duchowego w tenże mroźny dzień.


sobota, 27 listopada 2010

autodestrukcja.

Pamiętam tą sesję jak dziś. Choć jest stara. Konkretniej - ma przynajmniej dwa lata.
Chcieliśmy z moim drogim przyjacielem Kurczakiem zrobić parę fotek. Wpadłam na pomysł by rozłożyć klawiaturę na części pierwsze i je wykorzystać. Klawiatury nie miałam, więc sms-owo zleciłam jej zdobycie Kurczakowi. Po dwóch minutach mieliśmy już klawiaturę. A nawet dwie.
Sama sesja też była urocza. Taśma klejąca, za mała koszula i autodestrukcja klawiszowo-kablekowa.
I tak powstały jedne z moich ulubionych zdjęć.

and goodbye cruel world :)