Pamiętam tą sesję jak dziś. Choć jest stara. Konkretniej - ma przynajmniej dwa lata.
Chcieliśmy z moim drogim przyjacielem
Kurczakiem zrobić parę fotek. Wpadłam na pomysł by rozłożyć klawiaturę na części pierwsze i je wykorzystać. Klawiatury nie miałam, więc sms-owo zleciłam jej zdobycie Kurczakowi. Po dwóch minutach mieliśmy już klawiaturę. A nawet dwie.
Sama sesja też była urocza. Taśma klejąca, za mała koszula i autodestrukcja klawiszowo-kablekowa.
I tak powstały jedne z moich ulubionych zdjęć.
and goodbye cruel world :)